środa, 28 stycznia 2009

Oleśnica - Biały Dunajec wrzesień 2006


Na razie nic ciekawego się nie dzieje, więc można powspominać. Na pierwszy ogień idzie moja najdłuższa wyprawa rowerowa z Oleśnicy do Białego Dunajca
(wersja robocza)

Dzień pierwszy: Oleśnica - Kały

Początek mojej wyprawy, to tylko rozgrzewka około 80km. Droga wojewódzka do Namysłowa była na szczęście w miarę pusta więc jechało się w miarę dobrze. Za Namysłowem odbijam w kierunku na Opole aby później skierować się przez Bory Stobrawskie w kierunku Budkowic i Kał gdzie nie spiesząc się byłem koło godziny 14-15. Wujek i ciocia trochę się zdziwili na mój widok, nie pamiętam ile lat upłynęło od mojej ostatniej wizyty u Nich. Jak mogłem się spodziewać nie było szans na ruszenie w dalszą drogę. Dalsza część dnia upłynęła tak jak typowa "wizyta u rodziny".

Dzień drugi: Kały, Świerkle

Rano udałem się z wujkiem do lasu na grzybki, nie było ich zbyt dużo ale spacer po lesie to zawsze miła rzecz. Po powrocie przyszedł czas na dalsze odwiedziny, tym razem była to wizyta w Świerklach (pobliskiej wiosce) oraz w szpitalu gdzie leżała nieżyjąca już ciocia.

Dzień trzeci: Kały - Czarnowąsy

Kolejny dzień w Kałach, po obiedzie wyruszam w dalszą drogę w kierunku Opola do Czarnowąsów (to tylko 20 km). Znowu rodzinna wizyta i ostatni dzień laby, następnego dnia rozpoczynam prawdziwą jazdę.

Dzień czwarty Czarnowąsy - Racibórz (Obora)

Trasa liczyła około 90 km. Przejazd przez Opole trochę męczący, częste postoje aby sprawdzić trasę na mapie. Następnie jazda drogą 423 w kierunku na Krapkowice, przejazd nad autostradą i jazda na Kędzierzyn-Koźle, Kuźnię Raciborską i Racibórz. Przed Kędzierzynem obiadek w przydrożnym barze nad jeziorkiem. W Raciborzu okazało się że w akademiku w którym planowałem nocleg wszystkie miejsca zajęte przez gości weselnych. Po krótkich poszukiwaniach decyduję się na nocleg na kempingu w Oborze tuż za Raciborzem. Przed snem jeszcze mały wypad do miasta na małe co nieco.

Dzień piąty Racibórz - Ujsoły

Jazda w górę Odry przez wioski w kierunku granicy, przejazd przez Czechy niestety pogoda była fatalna cały czas padał deszcz. rozpogodziło się nieco dopiero przed samą granicą, i całe szczęście bo w Polsce było ostro pod górę od granicy w Istebnej do Koniakowa. W Koniakowie krótki postój, obiadek i oglądanie miejscowego rękodzieła (słynnych koronek). Za Koniakowem ostry zjazd z górki w stronę Rajczy i na nocleg w Ujsołach (z poprzedniej wizyty w tych okolicach pamiętałem że niestety asfaltu na krótkich odcinkach nie ma, więc nie można się za bardzo rozpędzać). W Ujsołach nocleg w znajomej agroturystyce (agroturystykę prowadzi ciocia moich znajomych u których byłem tam parę miesięcy wcześniej na weselu). Po znajomości mały rabacik :).

Dzień szósty Ujsoły - Limanowa

Po obfitym śniadaniu którym zostałem poczęstowany przez miłych gospodarzy wyruszyłem w dalszą drogę. Do Żywca jazda była lekka (cały czas wzdłuż rzeki), gdzieś pomiędzy Ujsołami a Rajczą w rzece wypatrzyłem czarnego bociana który zdążył odlecieć zanim wyciągnąłem aparat.
Tego dnia planowałem dojechać do Rabki (nocowałem już kiedyś w tamtejszym schronisku). W Rabce byłem dosyć wcześnie więc stwierdziłem że szkoda dnia i pojechałem dalej do Limanowej gdzie przenocowałem w centrum miasta w małym hoteliku.

Dzień siódmy Limanowa - Krosno

Droga z Limanowej do Krosna zleciała dosyć szybko (choć czasem w deszczu). Do Gorlic droga wiodła głównymi drogami (z małymi objazdami przez wioski). W Gorlicach zjechałem z głównej drogi i bocznymi drogami dojechałem po południu do Krosna gdzie odwiedziłem kolegę ze studiów i jego rodzinę.

Dzień ósmy Krosno

Dzień odpoczynku: zwiedzanie miasta, wizyta w serwisie (rower wymagał małej naprawy).

Dzień dziewiąty Solina (samochodem)

Razem z kolegą, jego żoną i synkiem pojechaliśmy nad zalew Soliński odwieść znajomego, który wybierał się na wędrówkę w Bieszczady. Poszliśmy sobie na mały dwugodzinny spacerek w teren.

Dzień dziesiąty Krosno - Ochotnica Górna

Po długim odpoczynku, znowu jazda. Postanowiłem przenocować w schronisku w Gorcach, niestety okazało się że rowerem tam nie dojadę (nie miałem dokładnej mapy, a plany czyniłem na podstawie zwykłej samochodówki). Gdy droga stawała się bardziej stroma, a wokół się ściemniało, podjąłem decyzje o powrocie do Ochotnicy w poszukiwaniu noclegu. Przenocowałem w agroturystyce. W nocy obudził mnie deszcz bębniący w dach, rano na szczęście nie padało.

Dzień jedenasty Ochotnica Górna - Biały Dunajec

Biały Dunajec jest blisko, więc jadę powoli podziwiając widoki, droga z Ochotnicy na Przełęcz Knurowską jest świeżo po remoncie. Zatrzymuję się przy tablicach informacyjnych rozstawionych przy drodze. Od przełęczy jest z górki, ale asfalt jest fatalny. Po krótkim zjeździe zatrzymuję się przy bacówce aby zakupić oscypka na drogę. W bacówce niespodziewanie zostałem poczęstowany śniadaniem przez górali. Śniadanko i rozmowa trwała dłuższą chwilkę, później dalszy zjazd w kierunku Knurowa. Piękne widoki na zalew Czorsztyński.
W Białym Dunajcu byłem koło południa, odstawiłem rowerek a następnego dnia rozpoczęły się wędrówki po Tatrach - pieszo :)




Pokaż Rowerem do Białego na większej mapie


poniedziałek, 26 stycznia 2009

No to zaczynam...

Prawie wszyscy mają już swoje blogi
Trzeba spróbować, może i ja dam radę pisać bloga. Pożyjemy zobaczymy :)